05 marca 2012

Mój ideał.

...nie wytrzymałam, mimo iż po dzisiejszym dniu ledwo trzymam się w pionie z otwartymi oczyma...

Dzisiaj będą dwa zdania o muzyce - ten dział na blogu jest nietknięty z braku czasu - wybaczcie. Z czasem nadrobię zaległe treści a dzisiaj tylko malutki post. 

Wiecie, co Wam powiem. Kilka lat temu zastanawiałam się, jak oddać w słowach największa fascynację utworem muzycznym. Odkąd pamiętam, muzyka była jedną z największych moich pasji, ale gdyby ktoś mnie zapytał dla czego dany utwór tak bardzo mi się podoba, nie byłabym chyba w stanie sklecić nic sensownego. Może dla tego, że zazwyczaj odbieram muzykę bardzo emocjonalnie, bez analizowania jej składowych, poszczególnych partii instrumentów itp. Może dla tego nigdy nie byłam w stanie stworzyć żadnej recenzji płyty, mimo, iż kilka razy proszono mnie o to. Po prostu nie wiedziałam co napisać i jak.

Do dzisiaj mi to zostało, ale dzisiaj potrafię odpowiedzieć na postawione wyżej proste pytanie.  

Odpowiedź pojawiła się w czasie, kiedy pierwszy raz usłyszałam utwór "Grand Central" z filmu K-PAX. No mistrzostwo świata... na prawdę wówczas - i przez kilka następnych lat nic nie "ruszało" mnie bardziej, niż ten utwór. Owszem, mam masę ukochanych kompozycji, natomiast ta miała pewną cechę, która nazwałam po swojemu i tej "definicji" trzymam się do dzisiaj.

Bez względu na to, czy uznacie mnie za dziwadło czy będziecie pod nosem się śmiać, podzielę się z Wami swoim przemyśleniem. Wyobraziłam sobie, że moja dusza złożona jest z bardzo wielu strun. Muzyka, której słucham wprawia w drgania te struny, ale w 99% przypadków tylko ich część... Wyobraziłam sobie, że jeżeli kiedykolwiek jakaś kompozycja stworzy rezonans ze wszystkimi strunami - będzie to moja "kompozycja idealna". Na dzień dzisiejszy znam dwa utwory, które w 100% podlegają powyższemu... pierwszy z nich to w/w "Grand Central". Drugi - to utwór polskich kompozytorów. Jednego z nich poznałam nie tak dawno temu, a muzyka drugiego fascynowałam się już przed skończeniem szkoły podstawowej. Ten duet to Przemysław Rudź i Władysław Komendarek, a mój utwór idealny to "Reminiscences From Beyond Infinity" Taka perła trafia się raz na kilka lat. Myślę, że jest to tak wysoka poprzeczka, że nie prędko pojawi się kolejny. 

Linku do ideału nie podam, ponieważ musiałby on pochodzić z nielegalnego źródła. Podzielę się z Wami natomiast innymi utworkami z tego albumu, którym do tego ideału wcale daleko  nie jest. Jak tylko znajdę następną, wolną chwilę - w dziale "Muzyka" podeślę linki do stron, gdzie ludzie umiejący pisać o muzyce, wystawili recenzje temu albumowi. Warto będzie poczytać :-)

A teraz zapraszam do posłuchania!






a na koniec "Grand Central"



Pozdrawiam, Aga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz